Tydzień temu... . Nie trochę wcześniej. Tak jak miliony ludzi na świecie w Sylwestra postanowiłam zmienić swoje życie. Takie zwykłe postanowienie Noworoczne i tak to się przestawiało:
- nie palę
- idę na siłownię
- schudnę 20 kg
- szukam pracy
No to wszystko. Ale uważam, że wystarczy.
No i oczywiście nic z tego nie zrealizowałam. Palę, nie chodzę na siłownię, nie chudnę i dalej szukam pracy.
Bardziej szczegółowo, to przedstawia się tak:
Palę bo jak przestaję to nie wiem co mam ze sobą zrobić i chce mi się jeść, więc nie współgra pierwsze postanowienie z trzecim.
Idę na siłownię też nie mogę bo mój organizm broni się jak może i ... . O tu opowiem o co chodzi. Trzy lata temu postanowiłam się odchudzać. Znalazłam klub dla pań puszystych i zaczęłam treningi plus szlaban na michę. Dwa razy w tygodniu step, dwa razy siłownia i raz basen. Rewelacja, zawzięłam się schudłam 26 kg, ruch stał się moim sposobem na życie i ... .
Koniec. Nikt mi nie powiedział, że step nie służy prawie 100 kg panienkom.
Dowiedziałam się co to są kolana. No niby wiedziałam, że je mam. Ale nie wiedziałam jak to jest jak pracują. Sztywne spuchnięte nie służą niczemu tylko bólowi. No to teraz tyle na temat kolan, może kiedyś do nich wrócę bo proces przywracania ich do zdrowia też jest godny upamiętnienia.
No więc są zdrowe ale dzieje się dziwna rzecz. Kiedy pomyślę, postanowię, że idę na siłownię a chodzę zawsze wieczorem, tak koło południa w dniu kiedy jest ten wielki dzień powrotu do sali tortur, lewe kolanko przestaje działać, sztywnieje, ogromnie boli i przestaje dopiero kiedy postanawiam, że to jeszcze ni ten dzień zacznę np. za tydzień. I tak w koło.
To trochę dziwne i nie wiem co o tym myśleć. Ale skuteczne bo nie chodzę na siłownię.
I ostatnie : szukam pracy.